Mechanior o sobie:
Zacząłem się wspinać dosyć dawno, bo w 1996 roku, kiedy miałem dwanaście lat. Jakkolwiek do wspinania trafiłem nieco przypadkiem (w moich rodzinnych, krakowskich Bronowicach powstała ściana wspinaczkowa – legendarny „stary RENI-Sport”), moje pierwsze kroki na ścianie i w skałach miały coś z realizacji dawno przeczuwanej konieczności.
Grupa dziecięca, która zorganizowała się wokół bronowickiej ściany, szybko przyjęła charakter jednoznacznie sportowy; stąd od samego początku moje wspinanie było połączone z regularnym treningiem i startami w zawodach. Co prawda, w latach późniejszych z regularnością różnie bywało; zarazem, ponad ćwierć wieku przeżyte w środowisku pozwala mi dzisiaj szczerze i bez wątpliwości odpowiadać na pytanie „kim jesteś?”: wspinaczem.
Wspinanie jest najwłaściwszą dla mnie formą przebywania w świecie. Z tego powodu nie umiem i nie chcę deklarować, co we wspinaniu cenię sobie najbardziej, tak samo jak nie wiem, co najbardziej cenię w żurku, pierogach z mięsem albo w piwie.
Zarazem, pomimo wszystkich zastrzeżeń, jakie na przestrzeni dekad formułowano pod adresem naszego środowiska, możliwość przebywania w nim oraz współtworzenia go czyni moje życie pełniejszym i bogatszym (lepszym). Dotyczy to w szczególności środowiska krakowskiego, z całą jego bezlitosną serdecznością i licznymi wymaganiami towarzyskimi.
Odnośnie moich wspinaczkowych dokonań, nigdy nie osiągnąłem niczego, co zasługiwałoby na szczególne uznanie, chociaż jeden czy dwa sezony startów w Pucharze Świata związane były z bardzo ciężką pracą nad sobą i własną formą. Mogę wszakże pochwalić się niejaką krzepą, zwłaszcza w okolicach kończyn górnych, co w czasach zanikającego szacunku dla argumentów teoretycznych stawia mnie w szeregu wspinaczkowych konserwatystów.
Moje ulubione miejsca do wspinania to Podlesice (pierwszy dłuższy wyjazd wspinaczkowy), Ceuse (gdzie nauczyłem się krzonować) oraz Fontainebleau (gdzie regularnie jeżdżę z wiarą, że na stare lata nauczę się wspinać na nogach). Z przyrządów treningowych cenię sobie drabinę Bachara (dla siły) oraz brzuszki i pompki (dla sylwetki), ponadto nowoczesne ćwiczenia fizjoterapeutyczne, które pozwalają używać nieznanych wcześniej części ciała.
W licznych wolnych chwilach uprawiam grę na instrumentach klawiszowych oraz w szachy, obie gry na poziomie VI.3. Ponadto czasami czytam książki oraz systematycznie „Tygodnik Powszechny”. Celem uprawy relaksu, bywam regularnie na stadionie najlepszej krakowskiej drużyny piłkarskiej, na którym nie trzymam żadnej diety.
Więcej grzechów nie pamiętam.
Człowiek z Cro-Magnon, Polnik VI.6 2007 r. fot. Lesser
Zawody Fight Club Sekcja Wspinaczkowa KS Korona 2006 r.
Zawody Krakowski Festiwal Górski, fot. Piotr Drożdż
Na backstage, zawody Krakowski Festiwal Górski fot. Piotr Drożdż Photography
fot. Mechanior-Anioł fot. Tomasz Szkatuła
techniki dynamiczne, fot. Tomasz Szkatuła
Pan na BRONXowicach